🎭 Walka Z Bykami Hiszpania
Siedem osób odniosło obrażenia podczas przedostatniej gonitwy z bykami, która odbyła się w środę w ramach fiesty ku czci św. Fermina w Pampelunie, na północy Hiszpanii. Była to
„Walka z bykami” TEMAT KONKURSU: Tematem konkursu jest stworzenie własnego, rymowanego wiersza z uwzględnionymi trudnościami ortograficznymi, zapisanego na kartce technicznej w formacie A3 i oprawionego odpowiednią grafiką. CELE KONKURSU: • pobudzenie i rozwój inwencji twórczej uczestników,
Hiszpania to kraj, który słynie z dobrej zabawy i licznych fiest. Jedną z najsłynniejszych jest Las Fallas w Walencji. Głównymi aktorami święta ognia są rzeźby zrobione z różnego rodzaju tworzywa typu: karton, styropian, drewno, wosk. W ciągu tych kilku dni przygotowanych jest wiele atrakcji.
55-letni mężczyzna poniósł śmierć podczas odbywających się w gminie Onda, na wschodzie Hiszpanii, gonitw z bykami. W trakcie podobnej imprezy, organizowanej w pobliskim miasteczku La
Dwie osoby zostały dziś wzięte na rogi w trzeciej tegorocznej gonitwie z bykami w Pampelunie w ramach odbywającej się w tym dorocznej fiesty ku czci św. Fermina. Kilka innych osób również
Pięciu uczestników ostatniej - ósmej - gonitwy z bykami w Pampelunie zostało w środę rannych - poinformowały źródła szpitalne.
Walka z bykami językowymi - TEST EX POST Test. autor: Beatacak. Walka cesarza z papieżem marta Powtórzenie Koło fortuny. autor: Marta123. Walka o granicę
walka » zmaganie się ze stanem swojego ciała, ducha lub umysłu. walka » zmaganie się, konfrontacja sił natury lub zjawisk ogólnych o charakterze społecznym. walka » zmaganie z czymś, zwalczanie czegoś. walka » zorganizowane działania militarne wrogich wojsk, bitwa, starcie, wojna.
Podczas drugiej w tym roku, wyjątkowo niebezpiecznej i długiej gonitwy w Pampelunie, na północy Hiszpanii, byki wzięły na rogi sześć osób - poinformował Czerwony Krzyż. Bieg jest
Ma V12, trzy silniki elektryczne i potężną moc. Włosi oficjalnie przedstawili rewolucyjne Lamborghini Revuelto. Sportowe auto jest następcą modelu Aventador, wygląda oszałamiająco, zadziwia osiągami i zgodnie z tradycją marki z Sant'Agata Bolognese, otrzymało nazwę po jednym z hiszpańskich byków.
Hiszpania słynie z fiest. Pewnie i Wam to słowo kojarzy Ci się z radością i słusznie. Większość lokalnych świąt w różnorodnych miastach, miasteczkach oraz wsiach nastraja do bardzo hucznej, wesołej zabawy. Hiszpanie lubią się bawić w dużych zgromadzeniach, w oryginalny sposób, bardzo często i możliwie jak najdłużej.
Na jagody - quiz. Uratuj króliczka. Ortografia 1. Ortografia 2. Ortografia 3. Walka z bykami Pisanie. Edukacja dla dzieci.
UOw4UxU. Arena do walki byków w Madrycie - Las Ventas Walka toreadora z bykiem to wielkie widowisko, które od lat cieszy się popularnością nie tylko wśród Hiszpanów, ale także turystów odwiedzających Półwysep Iberyjski. Hiszpańska tradycja sięga odległych czasów i jest głęboko zakorzeniona w społeczeństwie. Torreador, który wygrywa walki z bykami staje się niemal bohaterem narodowym, a jego życie zamienia się w pełne chwały. Choć obrońcy praw zwierząt uważają walki z bykami za bestialskie i pozbawione sensu znęcanie się nad zwierzętami, wszystko wskazuje na to, że tradycja będzie nadal kultywowana. Jaki jest sekret tego popularnego widowiska? Las Ventas – historia Las Ventas to główna arena do walki byków w Madrycie. Monumentalny obiekt znajduje się w dzielnicy Guindalera – części dystryktu Salamanca położonego w północno-wschodniej części miasta. Głównym architektem areny był José Espeliú. Las Ventas została zaprojektowana i wybudowana w stylu neo-mudejar charakterystycznym dla epoki pełnego średniowiecza. Obiekt posiada cechy, które nadają mu starożytny, niezwykle efektowny wygląd. Nie ma w tym nic dziwnego – neo-mudejar rozpowszechnił się w Hiszpanii w XII wieku, czyli jeszcze za panowania Maurów. Obiekty wzniesione w tym stylu posiadają bogatą ornamentykę, strzeliste łuki i niezwykle efektowne formy. Pierwsza madrycka arena zaprojektowana w stylu neo-mudéjar – dokładnie ta, którą zastąpiła Las Ventas – została rozebrana na początku XX wieku. Jej głównym architektem i pomysłodawcą był Rodríguez Ayuso. Budowa areny Las Ventas rozpoczęła się 19. marca 1922 roku. Zastąpiła ona byłą arenę madrycką wystawioną w 1874 roku. Jej budowa pochłonęła około 12 mln peset – o jedną trzecią więcej niż pierwotnie zakładano. Budowa została ukończona w 1929 roku, ale jej inauguracja nastąpiła dopiero 17 czerwca 1931 roku. Arena do walki byków Las Ventas w Madrycie z lotu ptaka Po inauguracji w 1931 roku Las Ventas została ponownie zamknięta, a do jej kolejnego, oficjalnego otwarcia doszło 21. października 1934 roku. Radość z nowootwartego obiektu nie trwała jednak długo. Już dwa lata później, na skutek hiszpańskiej wojny domowej (1936-1939), arena została ponownie zamknięta. Rok 1939 miał otworzyć nowy okres w dziejach obiektu. Ku uciesze tłumów na wybiegu pojawił się pierwszy byk imieniem Hortelano. Do walki z bykiem stanął torreador o przydomku "Aguililla". Całej imprezie akompaniował miejski zespół muzyczny. Muzycy zagrali wówczas pamiętne pasodoble. Las Ventas jest trzecią co do wielkości areną do walki byków na świecie. Największa jest Plaza de Toros México w Meksyku, a drugim pod względem wielkości obiektem jest Plaza de Toros Monumental de Valencia w Wenezueli. Las Ventas jest oczywiście największą i najpiękniejszą areną w Hiszpanii. W obiekcie może zasiąść nawet 25 tysięcy osób. Średnica Las Ventas wynosi nieco ponad sześćdziesiąt metrów. Poza sezonem arena spełnia kilka funkcji, sali koncertowej czy kortu tenisowego. Kiedy możemy oglądać walki byków? Turyści, którzy chcieliby obejrzeć walki byków, powinni wyjechać do Hiszpanii w okresie wiosennym, a konkretnie na przełomie maja i czerwca. Właśnie w tym czasie mieszkańcy Madrytu obchodzą fiestę na cześć świętego Izydora. Święty Izydor żył na przełomie XI i XII wieku. Zasłynął dzięki swojej bogobojności i ogromnej pracowitości – działał na rzecz biednych i oddawał im wszystkie zarobione pieniądze. Legenda głosi, że w pracy na rolę pomagały mu anioły. Madrileños bardzo hucznie obchodzą święto swojego patrona. W tym też czasie ma miejsce najbardziej znany festiwal byków na świecie; walki odbywają się codziennie przez trzy tygodnie. Każde przedstawienie trwa około trzech godzin. Przepiękny "cartel" czyli plakat informujący o walkach byków w Madrycie. Do dziś tego rodzaju "dzieła sztuki" znajdziesz na hiszpańskich tablicach ogłoszeniowych, płotach i ścianach budynków ... Bilety Podczas święta trudno dostać bilety na walki byków, ponieważ są tak popularne, że turyści i mieszkańcy Madrytu, i okolic rezerwują sobie miejsca już kilka miesięcy wcześniej. Ceny biletów są różnorodne i uzależnione od miejsca siedzącego. Organizatorzy rozróżniają miejsca „sol” i „sombra”. Te pierwsze są o wiele droższe i bardziej pożądane. Drugie są usytuowane w cieniu i cieszą się mniejszą popularnością. Jeżeli chcemy mieć pewność, że dostaniemy preferowane miejsca, możemy zamówić bilety w systemie online. Walki byków w Hiszpanii Korrida, czyli rytualna walka z bykiem, składa się z kilku, uświęconych przez tradycję, etapów. W imprezie uczestniczą torreadorzy, którzy doskonale zdają sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie za sobą konfrontacja z wielkim, rozjuszonym stworzeniem. Osoby, które sądzą, że byka można wytresować, a wszystkie walki mają charakter pokazowy, są oczywiście w błędzie. Wystarczy spojrzeć na filmy przedstawiające szarże byków na uczestników imprezy, aby przekonać się, że bezpośrednie starcie może zakończyć się tragicznie. Pierwszym etapem korridy jest wypuszczenie byka na plaza de toros. Interswuje Cię korrida? Odwiedź rozdział hiszpańska corrida - tradycja i piękno - wszystko co chciałbyś wiedzieć o corridzie. Torreadorzy, wymachując żółto-różowymi płachtami, zwanymi capa, drażnią byka i prowokują do ataku. Następnie do akcji wkracza pikador, który podjeżdża do byka na koniu i wbija mu pikę w unerwiony garb tłuszczu na karku. Lanca, czy jak kto woli – pika, posiada dość ostre zakończenie, które mocno rani byka i osłabia jego nerwy. Aby byk nie zaatakował konia, przed korridą obkłada się wierzchowca specjalnymi materacami (koń nie miałby szans w starciu z szarżującym bykiem). W kolejnym etapie banderilleros starają się dosięgnąć byka i wbić mu w to samo miejsce co torreadorzy o wiele krótsze włócznie. Banderille działają dwojako na byka – po pierwsze sprawiają zwierzęciu ból, a po wtóre drażnią kolorami. Na każdej dzidzie powiewa bowiem kolorowa szarfa w bardzo jaskrawych barwach. Wszystkie działania napastników mają pewien cel: osłabienie byka. Im więcej ostrzy zostanie wbitych w garb zwierzęcia, tym większe prawdopodobieństwo, że mięśnie ulegną osłabieniu, a głowa zacznie być noszona nisko. Po pewnym czasie ruchy głową stają się coraz wolniejsze, a co za tym idzie zwierzę przestaje stanowić większe zagrożenie dla wprawionego matadora. Kiedy byk opada z sił, na scenę występuje matador, który musi wykazywać się umiejętnością fechtunku. Aby uniknąć rogów, myli byka ruchami małej mulety. Zazwyczaj nie trwa to zbyt długo, gdyż zwierzę jest mocno osłabione wcześniejszą walka. Kiedy byk przestaje już reagować i zatacza się na arenie, matador próbuje go zabić przez cios szpadą w specjalne miejsce na karku. Precyzyjnie wymierzony cios przerywa rdzeń kręgowy. Wprawiony matador nie ma zazwyczaj trudności z dobiciem byka już za pierwszym razem. Plaza de Toros "Las Ventas" w Madrycie - widok z zewnątrz na budowlę Jeżeli „sztuczka” mu się uda, publiczność jest w euforii. Matador może w nagrodę odciąć ucho powalonego kolosa, a w niektórych przypadkach nawet ogon. Po wszystkim zwłoki zostają przeciągnięte poza wzrok widowni. Walki byków cieszą się w Hiszpanii ogromną popularnością i odbywają także w innych dużych miastach. Pomimo protestów obrońców zwierząt i sugestii opinii publicznej, że korrida to nic innego jak znęcanie się nad zwierzętami, tradycja nie przejdzie raczej do lamusa. Warto przy tym wspomnieć, że zwolennikiem tradycyjnej korridy jest sam król Hiszpanii Juan Carlo. Osoby, które popierają walki byków zgodnie twierdzą, że korrida to przede wszystkim impreza, która łączy w sobie niezwykłe walory estetyczne, niebywałą choreografię i muzykę. Uczestnicy pokazów przebierają się w tradycyjne stroje, które towarzyszą Hiszpanom od stuleci. Publiczność w mniejszej mierze skupia się na „tragicznym” wymiarze pokazu, a ważniejsza jest dlań sama otoczka imprezy. Kto wygra tę batalię? Parlament Katalonii uchwalił zakaz korridy od 1 stycznia 2012 roku. Czy zakaz korridy obejmie całą Hiszpanię? Czas pokaże. Zainteresuje Cię również: corrida hiszpańska tradycja | spektakl corridy | corrida w Walencji |
Magnetyczne widowisko, które ogląda się z zapartym tchem czy niesprawiedliwa walka człowieka z bykiem? O tym może zadecydować jedynie osoba, która widziała korridę. Postanowiłam podjąć to Andaluzję, trafiłam na przewodniczkę, która sporo wiedziała o korridzie. Nie była, co prawda, jej zwolenniczką, ale opowiadała o walce w ciekawy sposób, racząc nas detalami i ciekawostkami jak dobrym winem. Bardzo dobrym, bo po pierwszym upojeniu, duża grupa osób, postanowiła zobaczyć występy toreadorów na własne uwielbiają korridę (hiszp. corrida). Co prawda, została ona zakazana w Katalonii, ale ma się znakomicie w pozostałych częściach kraju, szczególnie Andaluzji. Jest to rozrywka niezwykle popularna. Co roku ogląda ją ponad 40 milionów osób, w tym również dzieci (!). Osobiście widziałam rodziców, którzy zabierali ze sobą 4- czy 5-latki na arenę. Nic więc dziwnego, że tradycja ta przechodzi z pokolenia na jest w niej tak przyciągającego? Korrida to bardziej spektakl niż chaotyczna walka człowieka z bykiem. Widowisko składa się z kilku z góry ustalonych części. Na początku na arenę (plaza de toros) wchodzą toreadorzy i matadorzy z asystentami, by przez kilka chwil paradować przed widownią. Wszyscy uczestnicy korridy kroczą dumnie przy dźwiękach paso doble. Orkiestra gra do momentu rozpoczęcia walki. Następnie następuje cisza, która przerywana jest okrzykami widowni i toreadorów (potocznie nazywani są tak wszyscy uczestnicy korridy).Byka nie słychać, ponieważ przed wyjściem na arenę podcina mu się struny głosowe. Należy podkreślić, że zwierzę to ma niewielkie szanse na zwycięstwo, choć zdarza się, że gdy jest wybitnie dzielne i odważne, jury decyduje o przerwaniu starcia i jego ocaleniu. Zanim to jednak nastąpi, byk musi przetrwać trzy części korridy, tzw. tercios. Pierwsza z nich polega na rozjuszeniu byka, znaną wszystkim płachtą. Nie musi być ona, jak zapewne zakładacie, czerwona, ponieważ byk wcale nie reaguje na ten kolor, a jedynie na agresywny, szybki ruch materiałem (byki są daltonistami).Swoją rolę w części pierwszej mają pikadorzy (picadores), którzy wjeżdżają na koniach (szczelnie otulonych pancerzem), by dźgnąć byka w kark piką. Następnie na arenę wchodzą banderilleros (rozpoczyna się druga część), którzy mają za zadanie wbić w zwierzę 6 kolorowych, zakończonych haczykiem włóczni. Ludzie ci, według mnie, mają najniebezpieczniejszą pracę, ponieważ stają oko w oko z bykiem i nie mają nic do obrony. Biegną na zwierzę od przodu, wbijają haczyki i odskakują w bok, by uciec jak skończą, na arenę wchodzi matador (rozpoczyna się część trzecia korridy). Doświadczony, będzie potrafił doskonale kontrolować byka. Co ciekawe, nawet taki laik jak ja, potrafił rozpoznać, który z matadorów jest najlepszy. Chodzi o sposób prowadzenia zwierzęcia (walka przypomina wtedy bardziej taniec), ale również technikę jego uśmiercenia. Najlepsi matadorzy potrafią zabić byka jednym ciosem estoque (rodzaj szabli) w kark. Mogą otrzymać wtedy nagrodę w postaci ucha, uszu lub nawet ogona zwierzęcia. Zdarza się, że oddają swoje trofeum komuś z publiczności, rzucając je w tłum. Turystki, które machały do matadora energicznie, otrzymały taki niechciany prezent i gdy się zorientowały, co leży po ich nogami, odskoczyły od niego daleko, wzbudzając śmiech na arenie 😉Hiszpanie za to chętnie łapią nagrody matadorów. Niektórzy ponoć kolekcjonują uszy po korridach, choć wydaje mi się to zwyczajem okropnym. Dowiedziałam się również, że mięso byków z areny jest bardzo wysoko cenione. Przewodniczka mówiła, że wyzwalająca się u byka, podczas walki, adrenalina sprawia, że jego mięso ma niepowtarzalny smak. Smak, który ma swoich wielbicieli i są oni w stanie dużo zapłacić za każdą część zwierzęcia jeszcze za jego zwyczaj korridy, tak często krytykowany, nie u wszystkich wywołuje negatywne emocje. Dla Hiszpanów, ale również niektórych turystów, stanowi dużą atrakcję i fascynujące przedstawienie. Trzeba pamiętać również o tym, że to tradycja kultywowana od setek lat. Należy przyjrzeć się jej z bliska, żeby móc samodzielnie ocenić, czy jest dobra czy zła. Ja nazwałbym tę walkę człowieka z bykiem niesprawiedliwym, ale magnetycznym widowiskiem. Z mojej wycieczki, połowa nie doczekała końca korridy, zaś reszta nie chciała opuszczać areny przed czasem. To pokazuje, że nie można jednoznacznie ocenić tego o korridzie na stronach:
Spis treści. Ronda to jedno z białych miasteczek zwanych pueblos blancos, wkomponowanych malowniczo we wzgórza tej części Hiszpanii. Miasto słynie bowiem z charakterystycznych dla Andaluzji niskich, białych budynków. Jest to także jedno z najstarszych miast Hiszpanii. Co także ciekawe, Ronda podzielona jest na dwie części, które łączy kamienny most z trzema łukami, zawieszony malowniczo nad wąwozem. Wybierając się do Rondy, wybieramy się praktycznie w góry. Tzn. takie wyższe góry niż to bywa standardowo w Andaluzji. Wyruszyliśmy może nie aż tak bardzo wcześnie, bo ok. godz. 8 rano. Hiszpańskie zwyczaje. Jak na Hiszpanię było jednak wcześnie, gdyż dzień się dopiero powoli budził. Wschód słońca w Hiszpanii jest jakieś 1,5 godziny później niż w Polsce, do czego ciężko było się nam przyzwyczaić w czasie pobytu na Półwyspie Iberyjskim. Za to dzień wydawał się dłuższy, bo zachód słońca był praktycznie dwie godziny później. Nic więc dziwnego, że Hiszpanie jedzą później kolację niż my. Serwowanie kolacji w hotelach zaczyna się zwykle dopiero o godz. 20:00, choć zdarzają się hotele, w których można zjeść od godz. 19:00. Większość Hiszpanów przychodziła jednak później na kolację. Główne wydanie hiszpańskiego odpowiednika naszych telewizyjnych „Wiadomości” również emitowane jest później. Ludzie przystosowali się do tego, że dzień kończy się o te 2 godziny później. Będąc już w Rondzie, zdecydowanie dało się odczuć nieco niższą temperaturę powietrza i bardziej rześkie powietrze. Słońce jeszcze powoli się rozkręcało, by dopiero później pokazać nam swoje ciepło. Jadąc do Rondy, warto mieć na uwadze górzysty charakter tego miejsca i zabrać ze sobą coś na wierzch – przynajmniej na chłodniejsze poranki. Postaram się przedstawić poniżej, że Ronda to nie tylko słynny most Puente Nuevo. Przejdziemy się trochę po miasteczku i odkryjemy dwie dzielnice, na które podzielona jest Ronda. Będą także najsłynniejsze punkty widokowe, ciekawe miejsca warte zobaczenia oraz coś dla koneserów szynki jamón serrano. Mapę Rondy z zaznaczonymi ważniejszymi punktami w miasteczku znajdziesz tutaj. Most Puente Nuevo w Rondzie. Najbardziej charakterystycznym punktem w mieście jest z pewnością XVIII-wieczny, kamienny most Puente Nuevo (w tłumaczeniu Nowy Most). Budowa mostu w tym miejscu była zresztą nie lada wyzwaniem. Pierwotna próba z 1735 r., podjęta za panowania Króla Felipa V, polegała na próbie zbudowania mostu w formie jednego łuku o średnicy 35 metrów. Próba ta zakończyła się tragicznie. Pięć lat później most się zawalił, zabijając prawie 50 osób. Ostatecznie zlecenie na zaprojektowanie mostu, który ostał się do dzisiaj, otrzymał architekt José Martin de Aldehuela. Most Puente Nuevo został jego najwybitniejszym dziełem. Został wybudowany w 1793 r., a jego budowa trwała prawie 42 lata. Most łączy ze sobą dwie skalne ściany wąwozu i jednocześnie dwie części miasta. Starsza część miasta nazywa się La Ciudad. Ta część pochodzi pierwotnie z czasów arabskich, tj. przed rekonkwistą (z hiszp. reconquista – ponowne zdobycie). Jej początki sięgają więc czasów przed walką chrześcijan o wyparcie Maurów (czyli potomków Arabów i Berberów) z Półwyspu Iberyjskiego, która to walka trwała od VIII do XV wieku). Młodsza część Rondy, wybudowana już po rekonkwiście, to El Mercadillo. Co więcej, most jest zawieszony nad przepaścią będącą jednocześnie głębokim na ok. 160-200 metrów i szerokim w niektórych miejscach na prawie 100 metrów wąwozem, z przepływającą poniżej rzeką Guadaletin (inaczej Guadalevin). Wąwóz ten nazywa się Tajo (lub El Tajo), czyli w tłumaczeniu przecinający. Inne mosty nad wąwozem El Tajo, czyli Puente de San Miguel oraz Puente Viejo. Most Puente Nuevo został wybudowany w celu usprawnienia przeprawy przez wąwóz. Prócz Puente Nuevo przez wąwóz biegną także dwa inne mosty. Pierwszy z nich, zwany Puente de San Miguel (a także Puente Arabe, czyli Arabski Most), został zbudowany ok. IX wieku przez Maurów. Nie jest on jednak zbyt wygodny, gdyż aby przejść przez wąwóz, trzeba pokonać ok. 120 schodów w górę i w dół. Drugi most, zwany Puente Viejo (czyli Stary Most), został zbudowany w 1616 r. na fundamentach wcześniejszego, rzymskiego mostu. Punkt widokowy Mirador de Aldehuela. Wybierz się koniecznie na punkt widokowy Mirador de Aldehuela, skąd zobaczysz wąwóz i most Puente Nuevo z charakterystycznymi 3 łukami. Nad środkowym łukiem mostu mieściło się kiedyś więzienie. Kafelkowy mural Mirador de los Viajeros Romanticos. Przechodząc przez most w stronę dzielnicy La Ciudad, na pewno dostrzeżesz fasadę budynku ozdobioną ceramicznymi płytkami azulejos. Kafelki przedstawiają widok na Rondę. Muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawa i atrakcyjna wizualnie forma urozmaicenia fasady. Jednak Ronda to nie tylko kamienny most, choć on z pewnością zrobi na Tobie niemałe wrażenie. Rozejrzyj się jednak bardziej po miasteczku i poznaj inne jego zakątki. Ronda jako pueblo blanco z casas colgadas. Nie zaprzeczę, że most Puente Nuevo jest bardzo piękny i unikatowy. To jednak, z czym kojarzy mi się Andaluzja, to pueblos blancos i casas colgadas. Pueblos blancos to charakterystyczne, białe miasteczka Andaluzji. Pięknie odcinają się od zieleni wzgórz. Jest to swoisty krajobraz Andaluzji, czyli południowej części Hiszpanii. Także w Rondzie można zobaczyć te niskie, białe zabudowania, przepięknie wkomponowane w górzyste ukształtowanie terenu. Ronda to także casas colgadas, czyli wiszące nad urwiskiem domy. Park Alameda del Tajo. Wybierz się także na spacer do parku Alameda del Tajo, gdzie znajdziesz wytchnienie od zgiełku miasta i odpoczniesz od hiszpańskiego słońca. Przy okazji zobaczysz ciekawe rzeźby oraz gatunki drzew i roślin, których być może wcześniej nie widziałeś. Deptak nad urwiskiem Paseo De Los Ingleses. Przechodząc przez park, kieruj się w stronę deptaku nad urwiskiem Paseo De Los Ingleses, skąd rozpościera się przepiękny widok na dolinę rzeki Guadaletin (Guadalevin). W tle widać także Góry Grazalema (Sierra de Grazalema) – najwyższe pasmo górskie prowincji Kadyks. Te piękne widoki na pewno Cię zachwycą. Arena Plaza de Toros w Rondzie. Idąc dalej dotrzesz do placu obok areny Plaza de Toros. Na placu przed areną znajduje się charakterystyczny pomnik byka. Mieszcząca się obok placu arena do walki z bykami – Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Ronda – została zaprojektowana przez José Martín de Aldehuela. Arena została wybudowana w całości z kamienia. Co ciekawe, niektóre źródła uznają ją za najstarszą i największą arenę do walki z bykami w Hiszpanii. Czy Plaza de Toros w Rondzie jest największą areną w Hiszpanii? Jest tu pewien haczyk. Arena w Rondzie posiada bowiem tylko miejsc na widowni. Skąd zatem miano największej areny w Hiszpanii? Przewodniki podające arenę w Rondzie za największą, odnoszą się bowiem do średnicy piaszczystej części areny, czyli tzw. rueda. Jest to ubite piaszczyste podłoże, na którym odbywają się walki z bykami. Średnica ruedy na arenie w Rondzie wynosi 66 metrów. Jest przy tym większa o 6 metrów od średnicy areny Plaza Toros Las Ventas znajdującej się w Madrycie (która uznawana jest za drugi największy tego typu okrąg). A może Plaza de Toros w Rondzie jest najstarszą areną w Hiszpanii? Wszystko zależy od tego, czy bierzemy pod uwagę datę trwałego zakończenia budowy, czy datę inauguracyjnej corridy w tym miejscu. Niektóre źródła podają, że najstarszą areną do walki z bykami jest arena w Sewilli, czyli Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Sevilla. Arena w Sewilli miała rozpoczętą budowę konstrukcji w 1761 r., a ukończono ją w 1785 r. Dla porównania, rozpoczęcie budowy areny w Rondzie miało miejsce w 1779 r., zaś ukończono ją w 1784 r., czyli rok wcześniej niż arenę w Sewilli. Ronda - tutaj odbyła się pierwsza corrida. Za tym jednak, by uznać arenę w Rondzie za najstarszą, przemawia także to, że corrida odbyła się tu wcześniej niż w Sewilli, bo już 11 maja 1784 r. Jednakże w czasie inauguracyjnej corridy doszło do zawalenia się części konstrukcji. Uważa się, że było to spowodowane naruszeniem przez żołnierza zwanego Isidoro Espinosa jednego z filaru w niedokończonej sekcji, co spowodowało częściowe zawalenie się areny. Najpierw zawaliło się 16 głównych balkonów. Widownia zaczęła uciekać w popłochu, w obawie o własne życie lub w poszukiwaniu pomocy dla rannych. Było ogromne zamieszanie. Ludzie popędzili w popłochu do bram wyjściowych. W czasie tej katastrofy budowlanej zginęło 10 osób, łącznie z żołnierzem, który ją wywołał. Obiekt został następnie zamknięty do czasu jego naprawy. Dlatego też nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Z jednej strony budowę areny w Rondzie szybciej ukończono i szybciej zorganizowano tu corridę niż na innych arenach Hiszpanii. Jednakże po katastrofie budowlanej konieczna była naprawa obiektu. Nawiasem mówiąc, zupełnie niezrozumiała jest dla mnie corrida, czyli hiszpańska, tradycyjna walka z bykiem. Nigdy nie zrozumiem także fenomenu gonitw byków odbywających się co roku w Pampelunie. Jest to dla mnie okrucieństwo i znęcanie się nad zwierzętami – odbywające się pod płaszczykiem tradycji. Informacje o biletach na arenę znajdziesz tutaj. W poniedziałki (w godz. 8:00-10:00), wtorki (w godz. 9:00-10:00) i środy (w godz. 9:00-10:00) obiekt można zwiedzić za darmo (za wyjątkiem określonych dni). Ronda jako miejsce inspiracji Ernesta Hemingwaya. Idąc dalej, miniesz kolejne tereny zielone. Po drodze odwiedzisz pomnik Ernesta Hemingwaya, który znajduje się między Plaza de Toros a punktem widokowym Mirador de Ronda. Pomnik nie jest zbyt zachwycający – ot wykonana z brązu podobizna pisarza na kamiennej płycie. Warto jednak wspomnieć o Hemingwayu w kontekście umiłowania przez niego krajobrazów Andaluzji i umiejętności opisu samej Rondy. Hemingway opisał bowiem Rondę w bardzo treściwy, ale jednocześnie trafny sposób: Całe miasto jak okiem sięgnąć jest niczym innym, jak romantyczną kulisą teatralną. To właśnie w Rondzie Hemingway spędził swoje ostatnie urodziny. Uwielbiał walki byków, podziwiał także męstwo oraz odwagę toreadorów, którzy ryzykują własnym życiem w starciu z bykiem. Hemingway był miłośnikiem Rondy i całej Andaluzji. Do tego stopnia, że uważa się, że wzorem dla miasteczka będącego miejscem akcji napisanej przez niego powieści „Komu bije dzwon” była właśnie Ronda. Główny bohater Robert Jordan dociera w 1936 r. do małego miasteczka w górach, znajdującego się za linią frontu w czasie hiszpańskiej wojny domowej. Ma w nim wysadzić most. Zakochuje się przy tym w młodej dziewczynie Marii. Zaprzyjaźnia także z partyzantami. W książce znajdziesz także opowieści o miłości do Hiszpanii i corridach. Jedną z ważniejszych scen w książce jest również zrzucenie sympatyków faszystów z klifu. Uważa się, że inspiracją dla pisarza był wąwóz El Tajo oraz to, że prawdopodobnie w czasie hiszpańskiej wojny domowej w 1936 roku z mostu zrzucono ok. 5000 osób. Miasto uhonorowało pisarza nadając jego imię jednej z uliczek niedaleko Plaza de Toros. Mirador de Ronda. Będąc w Rondzie, koniecznie przejdź przez park niedaleko Plaza de Toros i zajrzyj na punkt widokowy Mirador de Ronda z charakterystyczną niewielką altanką i balkonikiem nad przepaścią. Tego typu balkoniki nazywane są potocznie przez Hiszpanów Balcons Coños. Stojąc bowiem na takim Balcón del Coño i widząc widok rozciągający się pod Tobą, być może przyjdzie Ci do głowy odpowiednik słowa Coño!, czyli jednego z hiszpańskich wulgaryzmów. Jeśli zaś chcesz poznać znaczenie tego słowa, będziesz musiał się wybrać do Rondy i stanąć na takim balkonie. Dom imienia Jana Bosco (Casa de Don Bosco). Kolejnym miejscem wartym zobaczenia w Rondzie jest Dom imienia Jana Bosco (Juana de Bosco), znajdujący się w starszej części miasta, czyli La Ciudad. Św. Jan Bosco był założycielem zakonu męskiego Salezjanów. Sam dom został wybudowany w modernistycznym stylu na początku XX wieku. Aktualnie jest tu prowadzone muzeum z zachowanymi eksponatami (głównie meblami) z tamtych czasów. Jeśli natomiast nie jesteś miłośnikiem muzealnych eksponatów, wybierz się tu choćby dla widoków rozpościerających się z tarasu. Na tarasie można także odpocząć przy sadzawce z niewielką fontanną i wśród kwiatów. Ławki i inne elementy w ogrodzie są pokryte ceramicznymi płytkami w różne geometryczne wzory. Idąc dalej dzielnicą La Ciudad, natknęliśmy się na białe budynki. Byliśmy wszak w pueblo blanco, czyli w białym miasteczku. Warto przejść się wybrukowanymi uliczkami Rondy, by odkryć uroki tego miejsca. Kolegiata Najświętszej Marii Panny (Santa Maria Mayor) w Rondzie. W ramach spaceru po Rondzie, wybraliśmy się także do Kolegiaty Najświętszej Marii Panny (Iglesia de Santa María la Mayor) z ośmioboczną dzwonnicą. Bilet wstępu do świątyni kosztuje dla indywidualnych turystów 4,5 € (dla mieszkańców Rondy wstęp jest bezpłatny). W cenie biletu otrzymasz audioprzewodnik. Dzieci poniżej 10 lat nie płacą za wstęp, dzieci między 11 a 18 rokiem życia oraz osoby niepełnosprawne – płacą 2 €. Godziny otwarcia: od kwietnia do września – 10:00-20:00, w marcu i październiku – 10:00-19:00, od listopada do lutego – 10:00-18:00, w niedziele w czasie mszy (13:00-14:00) kościół jest niedostępny dla zwiedzających . W czasach rządów Maurów na tych terenach, powstał tu w XIII w. meczet, który został uznany za największy meczet w ówczesnej Medynie. Z tego okresu do dzisiaj zachował się łuk mirhabu (czyli niszy wskazującej kierunek modlitwy – Mekki) oraz fragment ściany z ataurique, czyli arabeskowym ornamentem. Po podboju miasta przez chrześcijan, katoliccy monarchowie nakazali zbudowanie kościoła w miejscu meczetu. Prace budowlane rozpoczęły się w 1485 r., a ostatecznie zakończyły się pod koniec XVII wieku. Kolegiata w Rondzie zbudowana w różnych stylach. Można powiedzieć, że Kolegiata jest podzielona na trzy części: barokową (z ołtarzem głównym), renesansową (w centralnej części) i gotycką (z chórem i za chórem). W świątyni zwraca uwagę barokowy ołtarz główny poświęcony Matce Boskiej Bolesnej (Virgen del Mayor Dolor), podzielony na trzy sekcje z bogato zdobionymi nawami bocznymi. Część renesansowa natomiast zwraca na siebie uwagę dwoma kolumnami w centralnej części świątyni o idealnych proporcjach, a także pięknym, kutym żyrandolem z kryształów. Część gotycka jest najstarszą w świątyni. Najbardziej urzekło mnie rozbudowane i bogato zdobione miejsce przeznaczone dla chóru. Składa się z dwóch pięter i jest w całości wykonane z drewna – z orzecha włoskiego i cedru. Niższa część chóru składa się z 12 miejsc siedzących, na oparciach których znajdują się rzeźbione symbole litanii do Matki Boskiej. Górna część chóru składa się zaś z 24 miejsc, na których wyrzeźbiono symbole Najświętszego Serca, apostołów i świętych. Dla mnie – coś pięknego. Za chórem znajdują się zaś nawy, które zostały wybudowane w stylu gotyckim. Mimo, że trzęsienie ziemi z 1580 r. zniszczyło część oryginalnej konstrukcji, ostały się nadal gotyckie łuki i kolumny, które je wspierają. Kolumny stoją na kapitelach z kwiatowymi motywami w kształcie ostu. Figury Matki Boskiej w Kolegiacie w Rondzie. Fresk z Ostatnią Wieczerzą. Charakterystyczne dla tego kościoła jest mnogość figur Matki Boskiej, przystrojonych w bogato zdobione szaty. Wyglądają dzięki temu bardzo realistycznie. Co więcej, ich szaty są zmieniane co jakiś czas, stosownie do uroczystości. Ciekawym elementem świątyni jest także fresk w Kolegiacie w Rondzie przedstawiający Ostatnią Wieczerzę Chrystusa i dwunastu apostołów. Fresk jest o tyle interesujący, że jeśli przyjrzysz się bliżej, na pewno zauważysz, że wszystkie postacie zostały namalowane bardzo kobieco. Można nawet powiedzieć, że zostały namalowane wręcz tak, jakby były kobietami. Więcej zaś o historii Kolegiaty w Rondzie możesz przeczytać tutaj. Ronda - dzielnica El Mercadillo. Wybraliśmy się także na spacer uliczkami Rondy. Wcześniej spacerowaliśmy trochę po La Ciudad (z Kolegiatą i Domem Jana Bosco). Tym razem natomiast zobaczymy dzielnicę El Mercadillo, czyli nieco nowszą część miasteczka, bo wybudowaną już po rekonkwiście. Plaza del Socorro - Herb Andaluzji i Kościół Nuestra Señora del Socorro. Wędrując po uliczkach miasteczka, z pewnością dojdziesz do dużego placu Plaza del Socorro. W tym miejscu uchwalono w 1918 r. autonomię Andaluzji oraz jej flagę i herb. Z pewnością zwrócisz uwagę na fontannę, znajdującą się w centrum placu. Jest to przedstawienie w formie małej architektury herbu Andaluzji. Herakles to symbol siły. Dwa lwy obok niego to dwa narody – których połączyła wspólna, burzliwa historia, czyli naród Hiszpanów i Maurów. Dwie kolumny za Heraklesem to tzw. Słupy Heraklesa (czyli dwa wzniesienia znajdujące się po obu stronach Cieśniny Gibraltarskiej – tj. Skała Gibraltarska oraz Skała Ceuty). Woda w fontannie symbolizuje Morze Śródziemne (lub Morze Alborańskie, będące zachodnią częścią Morza Śródziemnego). Przy Placu del Socorro znajdziesz także Kościół Nuestra Señora del Socorro. Fontanna składa się bowiem z posągu Heraklesa, z dwoma lwami siedzącymi po jego prawej i lewej stronie. Za rzeźbą znajdują się ponadto dwie kolumny. Ronda i jej toreadorzy: Cayetano Ordóñez i Antonio Ordóñez. W Rondzie jest Plaza de Toros, czyli arena walki z bykami, więc muszą być także toreadorzy. Rzeczywiście – są😊. Można ich znaleźć naprzeciwko wejścia do muzeum Plaza de Toros (Plaza Museo de Ronda). Znajdują się tam dwa pomniki toreadorów – Cayetano Ordóñeza zwanego „Niño de la Palma” oraz jego syna Antonio Ordóñeza. Więcej o muzeum przeczytasz tutaj. Plaza de la Merced w Rondzie. Warto wybrać się także na plac Plaza de la Merced, przy którym znajduje się charakterystyczny, oczywiście biały – Kościół Iglesia Nuestra Senora de la Merced. Dojrzewająca szynka jamón serrano. W poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, wstąpiliśmy na ulicę Carrera Espinel, która wydała nam się jedną z głównych handlowych uliczek tej części miasta. Natknęliśmy się tu na sklep z barem oferującym naprawdę duże kanapki z dojrzewającą szynką jamón serrano. Sklep nazywał się Viandas Hacienda Zorita. Taka kanapka była składana na oczach kupującego. Spokojnie wystarczyła nam na szybki, bardzo zresztą sytny posiłek po drodze. W samym sklepie można było także kupić zapakowane próżniowo szynki – w przeróżnych rodzajach i wielkościach. Podejrzewam, że takie ogromne udźce też by sprzedali, gdyby znalazł się ktoś chętny😊. My jednak poprzestaliśmy tym razem na skromnej kanapce. Wszak ciężko byłoby spacerować z takim udźcem. No i jak go spakować do walizki, żeby nie mieć nadbagażu😊. Hiszpańskie słodkości. Jeśli ktoś miałby zaś ochotę na osłodzenie sobie zwiedzania, zawsze można wstąpić do którejś z cukierni/piekarni. Można w nich zobaczyć i być zachęconym przez takie oto słodkości zwane reposteria caramelo. Co jeszcze zobaczyć w Rondzie? Dawne pałace Rondy. Casa del Rey Moro – jest to pałac z XVIII wieku, w której znajdują się ciekawe miejsca. Mowa o tzw. Kopalni Wody, czyli wydrążonych w skałach podziemnych korytarzach, schodach oraz jaskiniach prowadzących do źródeł wody. Jest tu także Sala de Secretos, czyli Komnata Sekretów. Ciekawostką Komnaty jest to, że stojąc na środku sali nie słyszysz nic, w przeciwieństwie do osób stojących po przeciwległych ścianach, które są w stanie usłyszeć nawet szept. Więcej o Casa del Rey Moro znajdziesz tutaj. Palacio de Mondragón – pałac będący dawną siedzibą władców niezależnego królestwa muzułmańskiego Taifa de Ronda (w XI wieku). Z pałacowego ogrodu można zobaczyć wspaniałe panoramiczne widoki na miasteczko. Obiekt spełnia obecnie funkcję muzeum miejskiego. Więcej o tym miejscu znajdziesz tutaj. Renesansowy pałac del Marques de Salvatierra. La Casa del Rey Moro – wybudowany dopiero w XVIII wieku niestety nigdy nie stanowił siedziby władcy Maurów. Również ogrody nie są mauretańskimi, gdyż zostały zaprojektowane na początku XX wieku. Można skorzystać tutaj z podziemnych schodów, których początkowo było 365 i tworzyły sekretne przejście prowadzące do rzeki. Schody te w 1911 r. zostały niestety zniszczone, a obecnie można się tu poruszać po ich odrestaurowanej wersji (która liczy ok. 300 schodów). Więcej informacji ( o biletach wstępu) znajdziesz tutaj. Inne atrakcje Rondy. Puerta de Almocábar – kamienna brama z XIII wieku i pozostałości po murach miejskich. Murallas de La Cijara – mury obronne z XII wieku, broniące dostępu do Rondy od strony zbocza. Warto zobaczyć także Puerta de la Cijara – bramę w kształcie arabskiej podkowy. Arabskie łaźnie Baños Arabes (Baños Arabes Yacimiento Arqueológico), więcej tutaj. Posada de las Animas z XVI wieku – jeden z najstarszych budynków w sąsiedztwie Rynku. Do XIX wieku funkcjonował jako zajazd, w którym mieszkały wybitne postacie tamtych czasów, Miguel de Cervantes. Fasada budynku składa się z półkolistego kamiennego łuku i balkonu z kutego żelaza. Znajduje się tu także niewielka nisza, w której mieści się wizerunek Matki Boskiej. Obiekt ten pełni obecnie funkcję ośrodka dziennej opieki dla osób starszych. Ruiny alkazaru (dawnego arabskiego pałacu) zburzonego przez napoleońskich żołnierzy. plac Plaza Duquesa de Parcent – jest to bardzo urokliwy plac z pięknym, pełnym zieleni i palm, skwerem w jego centrum. Przy placu stoi kościół katedralny Santa Maria Mayor. Cueva de la Pileta - atrakcja niedaleko Rondy. Z Rondy można wybrać się także do groty Cueva de la Pileta, w której zobaczysz ściany ozdobione prehistorycznymi rysunkami zwierząt. Więcej o grocie znajdziesz tutaj. My trafiliśmy do Rondy w II poł. października 2018r. Zachęcam do odwiedzenia tego uroczego miasteczka. Z pewnością zakochasz się w nim tak, jak to uczynił sam Hemingway. A może opiszesz je własnymi słowami jeszcze piękniej, niż uczynił to ten amerykański pisarz? Podobało się? Zainspirowałam? Zostań proszę na dłużej - obserwuj mój profil na Facebooku. Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad na blogu :-).
Hiszpania mimo wszystko jest moim numerem jeden. Być może ze względu na sentyment, pół roku mieszkałam w Madrycie i niemal każdy weekend poświęcałam na poznawanie tego kraju. Dopiero wtedy zaobserwowałam różnorodność Hiszpanii i zauważyłam jak diametralnie różni się północ od południa i jak dużo Półwysep Iberyjski ma do zaoferowania. Większość opisów o kierunkach wakacyjnych w Hiszpanii skupiała się na wybrzeżach, plażowaniu i kurortach. Postanowiłam pokazać coś innego, według mnie ciekawszego. Niestety jeszcze nie byłam we wszystkich miejscach, które mnie interesują, dlatego o uzupełnienie tego posta poprosiłam kilka osób. Zobaczcie, gdzie pojechać na wakacje do Hiszpanii? Jeśli potrzebujecie pomocy w organizacji podróży do Hiszpanii – zapraszam do współpracy. Doradzę, a nawet zaplanuję szczegółowo całą wycieczkę:) Kliknij w poniższe zdjęcie, aby dowiedzieć się więcej. Malaga + Ronda + Camino del Rey Malaga jest idealnym miejscem na wakacje. Miasteczko położone jest nad morzem, nie brakuje w nim zabytków, a puby i kluby tętnią życiem. Czego więcej chcieć na urlopie? Pogody? W lipcu i sierpniu nie musicie się martwić o słońce w Maladze. Ale to nie wszystko. Do Malagi dolecicie bezpośrednio tanimi linami z Polski, a ponadto jest ona dobrą bazą wypadową w inne, andaluzyjskie miasteczka. Kiedy przyjechałam do Malagi, od razu udałam się na słynną plażę Malaguettę. Jako, że Madryt nie ma dostępu do morza, długo wyczekiwałam nadmorskiego klimatu, który w Maladze mnie nie zawiódł. Plaża w większości była czysta, a w jej okolicy nie brakowało restauracji i barów. Idźmy dalej… Na zwiedzanie poświęciłam dwa, pełne dni i myślę, że wystarczy. Do największych atrakcji należą: Alcazaba, Gibralforo, Teatro Romano, Atranazas Market, Plaza de Toros oraz Muzeum ciągu dnia na głównej ulicy możemy spotkać miłośników zakupów, a po zmroku uliczka zamienia się w jedną, wielką imprezę. Z tego wpisu dowiecie się więcej na temat Malagi. Noclegi w Maladze i ogólnie w Hiszpanii polecam rezerwować przez tę stronę. Właśnie tutaj rozpoczęła się moja przygoda z hostelami i w Maladze miałam najładniejszy, najczystszy hostel i to jeszcze z ładnym widokiem z góry. Kalendarz wydarzeń: -Fiesta de la Virgen del Carmen – 16 lipca – święto na cześć rybaków. Tego dnia mieszkańcy przenoszą wizerunek Marii Panny wraz z obrazem św. Telma do przystani na plaży. Następnie przy akompaniamencie muzyki orkiestry dętej i odgłosów sygnałów innych łodzi wnoszą posąg na pokład łodzi. Imprezę kończy pokaz sztucznych ogni. Wydarzenie jest bardzo widowiskowe, dlatego przyciąga całą rzeszę turystów. -Feria de Malaga – drugi lub trzeci tydzień sierpnia – jedno z najważniejszych i najbardziej hucznych świąt w regionie. Zabawa trwa 10 dni i 9 nocy. Za dnia organizowane są liczne występy, pokazy taneczne, procesje religijne. Nie brakuje barwnych, andaluzyjskich strojów, pysznego tapas, a sagria leje się strumieniami. Po zmroku przychodzi czas na imprezę do białego rana. Ronda Będąc w Maladze warto zrobić sobie jednodniową wycieczkę do Rondy. Dojedziecie tam pociągiem Renfe ze stacji Malaga Maria Zambrano za około 8 euro w dwie strony. W ciągu 1,5 h będziecie na miejscu. Rondę chciałam odwiedzić od pierwszego momentu, kiedy zamieszkałam w Hiszpanii. Ronde uznaje się za najbardziej malownicze miasteczko w Andaluzji. Największe wrażenie robi jednak wąwóz Tajo de Ronda głęboki na 160 metrów i szeroki na 100 metrów. Dwie części miasta łączy Most Puente Nuevo. Przyjechałam głównie po to, aby zobaczyć jeden z popularniejszych widoków – most wtulony w przepaść. Dla tych widoków warto odwiedzić te okolice, Ronda zaliczana jest do tzw. “białych miasteczek” za sprawą domków z białą elewacją. Ronda, jak na andaluzyjskie miasteczko przystało, słynie z wysokich temperatur w lecie. Już w maju pogoda w ciągu dnia była nie do wytrzymania, ale takie widoki są warte każdego poświęcenia. Sami zobaczcie! Więcej na temat Rondy i zwiedzania znajdziecie w tym wpisie. Kalendarz wydarzeń: Feria de Pedro Romero – pierwszy tydzień września – główną atrakcję festiwalu jest pokaz walk byków, który odbywa się na arenie Real Maestranza. Przed występem ma miejsce procesja – konie ciągną wagon z osobami przebranymi w XVII-wieczne stroje. Podobne okrycia noszą matadorzy. Camino del Rey Planując podróż na południe Hiszpanii, warto odwiedzić miejsce zwane Caminito del Rey, czyli Ścieżka Króla. Jest to piesza trasa, która przebiega wzdłuż stromych ścian malowniczego wąwózu Desfiladero de los Gaitanes. W najwyższych miejscach znajduje się na wysokości 105 metrów i gwarantuje silną dawkę adrenaliny połączoną z podziwianiem przepięknych widoków. Caminito del Rey do roku 2015 było uważane za najniebezpieczniejsza na świecie trasę widokową. W 2015 roku trasa została gruntownie odrestaurowana i zabezpieczona, więc dziś można zwiedzać ją już bez żadnego ryzyka, oddając się niesamowitym doznaniom wzrokowym. Bilety muszą być zarezerwowane online i można to zrobić przez oficjalną stronę Caminito. Szczególnie w okresie wakacyjnym, ze uwagi na duże zainteresowanie tą atrakcją turystyczną, warto zabukować bilety z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Wejściówka kosztuje 10€. Ważne żeby mieć ze sobą dokument identyfikacyjny. Ze względów bezpieczeństwa, trasa jest dostępna dla dzieci od 8 roku życia. Na tej stronie znajdziecie więcej informacji na temat biletów i rezerwacji. Różowe jezioro w Alicante Jest tylko kilka takich miejsc na naszej planecie, gdzie jeziora mają różowo-czerwone zabarwienie i słony smak. Jednym z nich- i jedynym w Europie- jest to położone w Parku Naturalnym Las Lagunas-Torrevieja, nieopodal Alicante. Woda tutaj nie zawsze jest różowa, zależy to od pory roku. By zobaczyć ten naturalny fenomen warto wybrać się tu w lipcu lub sierpniu. W tym wpisie znajdziecie więcej informacji o jeziorze. Wycieczkę po Camino del Rey i Różowym Jeziorze przygotowały autorki eMagazynu Time for Spain. Jeżeli myślicie o podróży do Hiszpanii, skorzystajcie z konsultacji z Martą i Sylwią. Dziewczyny pomogą Wam w takich sprawach jak załatwienie wszelkich dokumentów czy wynajem mieszkania, przygotują wycieczkę skrojoną na miarę, a nawet osobiście oprowadzą po najpiękniejszych zakątkach Andaluzji. Kantabria Zapomnij o Barcelonie i Madrycie! Jedź na północ i odwiedź Kantabrię – najmniejszą hiszpańską wspólnotę autonomiczną. Dlaczego? W końcu doczekaliśmy się bezpośredniego połączenia z Warszawy, więc nie trzeba się przesiadać tylko od razu lądujemy w Santander – największym mieście tego regionu. Położone nad zatoką baskijską i może nie oferuje takich upałów jak południe, ale klimat jest idealny, bo nigdy nie traficie na mordercze upały. W samym Santander szczególnie polecam odwiedziny Mercado De La Esperanza, gdzie można kupić nie tylko świeże ryby i owoce morza, ale także wiele lokalnych specjałów. Warto też wybrać się w rejs statkiem po zatoce Santander, która należy do klubu najładniejszych zatok świata. Z wody świetnie widać całe miasto, Pałac Magdaleny oraz latarnie morską. Miasto ma przyjemny klimat i jest świetną bazą wypadową do zwiedzania Kantabrii. Miejscem, którego nie można ominąć na pewno jest jaskinia Altamira. Co prawda, większość zwiedzających musi zadowolić się wiernie odtworzoną kopią. Jednak jeżeli przyjedziecie tutaj w piątek rano, to możecie wziąć udział w losowaniu – pięciu szczęśliwców bierze udział w 40 minutowy zwiedzaniu oryginału. Kolejna ciekawa jaskinia to El Soplao, gdzie zobaczyć można niesamowite stalagmity i stalaktyty. Jeżeli jesteście żadni wrażeń wybierzcie Adventure Tour podczas której zwiedzicie niedostępne dla innych turystów korytarze i pomieszczenia. Jaskinia zapewnia odpowiednią odzież i gumowce, ale polecam się ciepło ubrać, bo w środku jest dość wilgotno. Fani architektury Gaudiego zwykle kierują się do Barcelony – błąd! Pierwsze dzieło mistrza powstało właśnie w Kantabrii. El Capricho, bo o nim mowa, znajduje się w miejscowości Comillas i naprawdę jest warte uwagi. Nie tylko elewacja domu, należącego kiedyś do Máximo Díaz de Quijano, jest zachwycająca – wnętrza również. A może chcecie zobaczyć grające okiennice? Zdecydowanie chce się tam zamieszkać i poznać historię nietypowego budynku. Trudno tez odmówić sobie wizyty w Cabarceno Natural Park, gdzie na ponad 750 hektarach powierzchni mieszkają setki niemal dzikich zwierząt. Teren należał kiedyś do kopalni, więc można zobaczyć niesamowite skalne formy, które idealne komponują się z zieloną roślinnością. Co więcej, można tutaj poruszać się pieszo, samochodem albo kolejką górską (uwaga, część wagoników ma szklaną podłogę!). Na koniec, jak dla mnie najlepsza atrakcja Kantabrii – surfing. Tutejsze wybrzeże, szczególnie teren gminy Ribamontán al Mar to świetne miejsce do uprawnia tego sportu. Trafiają się tu jedne z najlepszych fal w Hiszpanii, ale początkujący też znajdą dla siebie wiele fajnych spotów. Jeżeli będziecie mieć szczęście już na pierwszej lekcji uda wam się złapać małą falę. Emocje gwarantowane, a do tego piękne widoki i przyjazna atmosfera (o przystojnych surferach nie muszę wspominać ;)?) Wpis o Kantabrii przygotowała dla Was Hania z bloga mała i duży w podróży – zajrzyjcie koniecznie! Kalendarz wydarzeń: Semana Grande w Santander – 21-30 lipca – impreza odbywa się z okazji święta św. Jakuba (25 lipca) i obejmuje wiele imprez, koncertów, pokazów ulicznych czy konkursów i zabaw dla dzieci. Do najciekawszych wydarzeń należy Parada Gigantów, która mieści się także w Madrycie. Z kolei numerem jeden dla mieszkańców są walki byków. Belchite – hiszpańskie miasto duchów Na tej liście nie może zabraknąć oczywiście opuszczonego miejsca. O świecącym pustkami mieście opowiada Tomek. Belchite zostało zniszczone w czasie wojny domowej i już nie zostało odbudowane. Mieszkańcy wybudowali domy obok – 15 km od Belchite. Lubię opuszczone miejsca, a Belchite jest autentyczne tzn. rzeczywiście zostało zniszczone na skutek działań wojennych, podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 30. XX wieku. Szczególne wrażenie zrobił na mnie kościół. Czy mogę polecić zrujnowane miasto? Zapewne dla amatorów ruin to gratka. Niestety zwiedzanie tylko z przewodnikiem. Do kościoła zakradliśmy się po kryjomu:) W miasteczko zachowały się tylko dwa kościoły i wieża zegarowa, a jako ciekawostkę warto wiedzieć, że w Belchite kręcono film “Labirynt fauna”. Teneryfa Teneryfa. Jedna z Wysp Szczęśliwych. Razem z Lanzarote, Fuerteventurą, Gran Canarią, La Palmą, El Hierro i La Gomerą, tworzy archipelag Wysp Kanaryjskich, który należy do Hiszpanii. „Kraina pełna kontrastów” nie jest w przypadku tej wyspy sloganem używanym bezpodstawnie. To właśnie sprawia, że Teneryfę tak chętnie wybieramy na kierunek naszych wakacji. Z jednej strony kolor wody, którą docenił w jednej ze swoich piosenek Ed Sheeran, z drugiej totalna susza – krajobraz bardzo zbliżony do Doliny Śmierci w USA. Północ bardzo zielona, na południu próżno szukać cienia pod drzewami. Różnobarwne plaże – od złotej, której piasek dostarczono specjalnie z Sahary, aż po czarną – naturalną, powstałą dzięki wulkanicznemu pyłowi. Stare, kolorowe miasteczka z klimatem, idealne na wieczór z lampką wina i oddanie się spektaklowi, który toczy się na gwarnych, krętych uliczkach. Jest też jedno, które skryło się wśród gór i wiedzie żywot samotnika. Teneryfa zaskakuje na każdym kroku i potrafi zachwycić. Jest dla każdego, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie. Lubisz leżeć plackiem na plaży, pić fantazyjne drinki i od czasu do czasu zamoczyć nogi w oceanie? Proszę bardzo! Jeśli natomiast wolisz aktywne wakacje, zwiedzanie, odkrywanie nowych miejsc, górskie wędrówki, surfowanie wśród rozszalałych fal, to Teneryfa wydaje się być wymarzonym miejscem dla Ciebie. A oto lista pięciu rzeczy, które koniecznie trzeba zrobić na Teneryfie. Odwiedzić plaże – La Tejitę, La Teresitas, Jardin, Las Vistas – to tylko te najbardziej znane, ale zarazem najładniejsze. Jedne czarne jak atrament, inne złote jak długi warkocz Złotowłosej. Każda inna, każda piękna. Zwiedzić stolicę Santa Cruz ( głównie dla Audytorium, które przypomina Operę w Sydney ) i okoliczne miasteczka. W Icod de los vinos stoi np. 1000 – letnie drzewo! Wybrać się na trekking w góry, do Parku Narodowego, by na własne oczy zobaczyć wulkan Teide i odwiedzić zapomnianą wioskę Masca, która żyje sobie wśród gór i ma się całkiem dobrze. Sam wulkan robi wrażenie, ale to, co stworzył wokół siebie, to dla mnie rewelacja! Miejsce trochę jak Dolina Śmierci. A Masca? To niesamowity widok. Domki i palmy, a wokół tylko góry, w oddali ocean… Magia! Podziwiać Los Gigantes. Są to klify wznoszące się na 600 m. Powstały one z zastygłej lawy. Spotkanie wulkanu z oceanem? Musicie to zobaczyć! Wyruszyć na spotkanie z delfinami i wielorybami. Najważniejsze, że nie są to zwierzęta w niewoli, tresowane na pokaz ludziom, tylko zwierzęta żyjące w swoim naturalnym środowisku. Takie przeżycie to coś cudownego! O Teneryfie wspomniała Daria z bloga mygorgeouslife. Na jej stronie przeczytacie o podróżach, jedzeniu i psychologii. Tutaj znajdziecie więcej informacji i miejsc, które warto odwiedzić na Teneryfie. Samochód możecie zarezerwować przez tę stronę. Madryt Zdaje sobie sprawę, że nie każdy chce spędzić wakacje w mieście i to jeszcze w tak dużym i upalnym jak Madryt. Mimo wszystko stolica Hiszpanii ma wiele do zaoferowania. Warto udać się do Parku Retiro, aby w cieniu drzew odpocząć, napić się sangri, odwiedzić Kryształowy Pałacyk, a nawet popływać łódką. Sercem Madrytu jest Puerta del Sol, skąd blisko jest już na Plaza Mayor i do Pałacu Królewskiego. Z kolei warto poświęcić trochę czasu na odwiedzenie…dworca Atocha. Budynek pochodzi z XIX wieku, w środku mieści się ogród tropikalny i pomnik upamiętniający ofiary zamachu z 11 marca 2004 roku. W niedzielę warto wybrać się na targ El Rastro, gdzie zakupić możecie na nim praktycznie wszystko – od ubrań, przez wyposażenie do kuchni, jedzenie, aż po obrazy i antyki. Uważajcie na kieszonkowców. Fani piłki nożnej z pewnością swoje kroki skierują w stronę Stadionu Benabeu. Z kolei miłośnikom alternatywnych atrakcji mogę polecić Peron 0, czyli opuszczoną stację metra i La Tabacalera, czyli dawną fabrykę tytoniu, gdzie aktualnie mieści się artystyczne centrum. W tym wpisie znajdziecie tarasy widokowe, które udało mi się odwiedzić w Madrycie. Polecam w szczególności udać się na Faro de Moncloa, które dostarcza niesamowitych doznań, ze względu na konstrukcję. Z kolei fani filmów Pedra Almodovara mogą zwiedzić Madryt śladami kadrów z filmów. Przygotowałam trzy wpisy, które ułatwią zaplanowanie wycieczki. Więcej na temat atrakcji w Madrycie znajdziecie na tej stronie. Kalendarz wydarzeń: -La Verbena de San Lorenzo -14 sierpnia – zabawa ludowa – tego dnia odbywa się konkurs tradycyjnego madryckiego tańca chotis oraz pokaz/konkurs skakania w workach. -Orgullo – początek lipca – w dzielnicy Chueca odbywa się Parada Równości, która wygląda nieco inaczej, niż ta u nas. Przez kilka dni całe miasto żyje tym wydarzeniem, ze względu na liczne imprezy, koncerty czy słynny bieg w obcasach (uczesticzą tylko panowie). Nic dziwnego, że w wydarzeniu bierze udział ponad 2 miliony osób. Zresztą na tej stronie możecie się dowiedzieć więcej o paradzie, a także zgłosić się do pomocy organizacji wydarzenia. Wiem, wiem jak w naszym kraju postrzegane są Parady Równości i jak to wygląda… La Pedriza Jeżeli będziecie mieli dość miejskiego zgiełku możecie uciec pod miasto, a dokładniej w góry Sierra de Guadarrama. 50 kilometrów od Madrytu znajduje się La Pedriza, gdzie można aktywnie spędzić czas chodząc po górach czy jeżdżąc na rowerze. Okolice przede wszystkim słyną ze wspinaczki. Nie brakuje tutaj tras na początkujących i zaawansowanych sportowców. La Pedrizę miałam okazję odwiedzić bodajże w maju, czyli jak możecie się domyślać było gorąco. W Madrycie panuje suchy klimat, gdzie lato jest upalne i dotkliwie się o tym przekonaliśmy. Mimo niemałej ilości wody, olejku do opalania, nakrycia głowy było ciężko, ale widok i jeziorko na mecie zrekompensowało nam trud włożony w wędrówkę. Przeszliśmy 15-kilometrów w pełnym słońcu, a nasza trasa wiodła do Charca Verde. Więcej zdjęć z La Pedrizy znajdziecie tutaj. Campo de Criptana – wiatraki Don Kichota Kiedy tylko dowiedziałam się, że w krainie La Manchy znajduje się miejscowość, gdzie częścią krajobrazu są wiatraki Don Kichota wiedziałam, że prędzej czy później tam pojadę. Niespodziewanie pojawiła się okazja i tak pół dnia spędziłam fotografując słynne wiatraki. Okolica jest bogata w piękne widoki, wioska jest bardzo spokojna i pokazuje nieco inne, spokojniejsze oblicze Hiszpanii. Nie zapomnijcie wejść do jednego z wiatraków. Z zewnątrz nie sprawiają wrażenia pojemnych, ale jednak. Więcej o szlaku Don Kichota przeczytacie tutaj. Walencja Podczas gdy większość Polaków wybiera okolice Barcelony, z popularnym Lloret de Mar na Costa Brava, zaledwie 300 kilometrów na południe od stolicy Katalonii leży miasto, które na wakacje jest dużo atrakcyjniejszy. Mowa tu o Walencji i całym regionie Comunidad Valenciana. Walencja to trzecie co do wielkości miasto w Hiszpanii, popularnością jednak znacznie odbiega od stołecznego Madrytu, wielokulturowej Barcelony, czy jakże popularnej Sevilli. I bardzo dobrze! Dzięki temu Walencja to miasto, które nie zatraca swojego uroku z powodu tłumu sezonowych turystów. Bo tutaj dobrze jest o każdej porze roku. Ale na wakacje do miasta? Oczywiście! Oprócz wspaniałej starej części, Walencja ma przepiękne, szerokie i piaszczyste plaże. Jest gdzie pograć w plażówkę, pobiegać o poranku, czy wieczorem napić się wina ? Oprócz plaż mnóstwo tu parków i zieleni wszelakiej, dlatego w upalny dzień nietrudno o znalezienie cienia. Dla amatorów zwiedzania miasto oferuje muzea, galerie i kościoły, a dla spragnionych zakupów – ulicę Colón i kilka dobrych centrów handlowych. Jest też coś, czego inne hiszpańskie miasta nie mają: to park Turia, który powstał w starym korycie rzeki. Rozpoczyna się przy Bioparku, który jest fantastycznie wybudowanym ZOO, a kończy w Ciudad de las Artes y las Ciencias, czyli nowoczesnym Mieście Sztuki i Nauki, które zapewni nam atrakcje na przynajmniej 3 dni. A dla wielbicieli pysznej, śródziemnomorskiej kuchni oraz nocnego życia, Walencja oferuje targi, restauracje i bary, w których spędzić można niejeden dzień i niejedną noc… Więcej o Walencji i ich atrakcji możecie poczytać na blogu Natalii. Kalendarz wydarzeń: -Tomatina – 25 kilometrów od Walencji, w miejscowości Buñol, w ostatnią środę sierpnia odbywa się bitwa na pomidory. Walka trwa tylko jedną godzinę, ale w tym czasie uczestnicy zużywają 100 ton pomidorów, które były hodowane specjalnie na tę okazję. Na imprezę najlepiej założyć stare, niepotrzebne ubrania, okulary do pływania będą wskazane, a jeżeli macie odwagę to weźcie ze sobą aparat zapakowany w specjalną folię. W trakcie bitwy obowiązuje jedna zasada: przed rzutem trzeba rozgnieść pomidora, aby nikogo nie uszkodzić. Po całej zabawie wszyscy polewają się wodą i sprzątają pomidorowy chaos. Fuerteventura Gdzie na wakacje? Oczywiście, że na wyspę, najlepiej kanaryjską. Fuerteventura to idealna wyspa dla tych, którzy wyjeżdżając na urlop szukają nie tylko pięknych plaż oraz ciepłej, lazurowej wody lecz także zróżnicowanego krajobrazu i górskich przejażdżek! Będąc na wyspie polecam wynająć na kilka dni samochód i odwiedzić maleńkie, nadmorskie miejscowości. Taki sposób komunikacji pozwoli też odwiedzić plaże położone w różnych częściach wyspy i popularne zoo gdzie zobaczymy między innymi żyrafy. Dla tych, którzy jeszcze się nie zdecydowali dodam, że Fuerteventura to ponad 320 słonecznych dni w roku! O Fuercieventurze opowiedziała Ela z bloga Fashion Voyager. Na jej blogu znajdziecie więcej informacji o tej wyspie:) Picos de Europa Park Narodowy w Północnej Hiszpanii leży na granicach trzech regionów – Kantabrii, Asturii i Leon. Potężny masyw wapienny położony jest 25 kilometrów od Atlantyku. Najbardziej znanym szczytem jest Naranjo de Bulnes (2519 m ale możliwy do zdobycia jest tylko dla najlepszych wspinaczy. Powodem jest 600-metrowy płaski blok skalny. Mniej zaawansowani miłośnicy gór czas mogą spędzić wędrując wokół jezior w sercu Picos de Europa. Na tej stronie znajdziecie opis trasy. Jeżeli chcecie spędzić czas w otoczeniu natury i Waszym celem są piesze wędrówki – Picos de Europa będzie najlepszym wyborem. My wybraliśmy łagodną trasę, a wypad i tak zajął około 8 godzin. W tym wpisie możecie zobaczyć zdjęcia z tego obszaru. Kraj Basków Kraj Basków polubiłam od samego początku. Nie znałam Hiszpanii od tej strony. Zawsze ten kraj kojarzył mi się z wysokimi temperaturami, plażami i typowo wakacyjnym klimatem. W Kraju Basków pogoda jest nieprzewidywalna – kiedy świeci słońce, możesz mieć pewność, że zaraz zacznie padać. Z tego względu zawsze miej ze sobą parasol i okulary przeciwsłoneczne. Mimo wszystko Kraj Basków ma swój urok. Najbardziej podobało mi się jak w Vitorii wszyscy wyglądali jakby zaraz zeszli ze szlaku, albo ciągle byli w gotowości, aby wyjść w góry. Impreza się toczyła dalej, jak to w Hiszpanii, ale krajobrazy były bardziej surowe, zielone. Tutaj nie w każdym barze dostaniecie sangrię, ale za to możecie spróbować lokalnego cydru i calimocho (wino z colą). W Kraju Basków odpowiednikiem tapas jest pinchos, czyli mała kanapeczka z…co tylko kucharz wymyśli. O jedzeniu i piciu w tym regionie mogłabym pisać długo:) W końcu kucharze z Bilbao są uznawani za jednych najlepszych na świecie. Kraj Basków to przede wszystkim górskie wędrówki i piękne krajobrazy i odrębność. Mieszkańcy mają swoje tradycje, swój język i najchętniej odłączyliby się od reszty kraju. W Kraju Basków naprawdę poczujecie się jak w osobnym państwie. Stolicą Kraju Basków jest Vitoria, którą spokojnie można zwiedzić w ciągu pół dnia. Z tego miejsca najlepiej wspominam street art i jedzenie. Chyba nigdzie nie spotkałam milszych kelnerów, niż tam. Następnie warto skierować swoje kroki do Bilbao, a potem już jechać w kierunku San Sebastian, który słynie z pięknych plaż i jednego z najważniejszych festiwali filmowych. W tym wpisie znajdziecie 10 miejsc, które warto zobaczyć w tym rejonie. Ja niestety póki co widziałam tylko trzy miasta, ale mam duży sentyment do Kraju Basków. Pampeluna i gonitwy byków Pampeluna słynie głównie ze święta San Fermin. Samo miasteczko jest niewielkie, ale urokliwe. Obejrzenie największych atrakcji zajmie Wam nie więcej niż 1-2 dni. Ale Pampelune warto odwiedzić właśnie w trakcie jej największego święta. Co roku od 6 do 14 lipca na ulicach miasta odbywa się gonitwa byków…i ludzi. 6 zwierząt wraz z ochotnikami przebiega główną ulicą – Calle de la Estafeta. Trasa nie jest dłuższa, niż jeden kilometr. Uczestniczy mogą mieć ze sobą jedynie gazetę zwiniętą w rulon, aby bronić się przed zwierzętami. Sprint kończy się na arenie, gdzie matadorzy odbywają walkę z bykami. Wiecie jak ona się kończy. Jak możecie się domyślać czasami nie brakuje ofiar. San Fermin jest znane na całym świecie i mimo, że gonitwa może pozostawiać wiele do życzenia warto poczuć ten odświętny klimat i atmosferę, która towarzyszy mieszkańców w trakcie wydarzenia. W tym wpisie znajdziecie więcej informacji o San Fermin i samej Pampelunie. Jeżeli znacie jakieś ciekawe miejsca, gdzie warto pojechać na wakacje do Hiszpanii – dajcie znać:)
Dla jednych to sztuka, dla innych tylko barbarzyński spektakl. Corrida, czyli walka z bykami, budzi skrajne emocje, ale pomimo swego okrucieństwa przyciąga na trybuny tłumy widzów - pisze Łukasz Hiszpanii na dobre rusza tradycyjna corrida. Przed kasami w Madrycie tworzą się gigantyczne kolejki, każdy chce kupić bilet na rozpoczęcie sezonu walk w przyszłym tygodniu. Ale pokazy uśmiercania byków odbywają się także w Portugalii, południowych regionach Francji, portugalskim regionie Ribatejo i w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej, w Ekwadorze, Kolumbii, Meksyku i Peru. W tych ostatnich jednak mamy do czynienia z humanitarną odmianą corridy. Walki bardziej przypominają pokazy cyrkowe i rzadko kiedy giną w nich byki. Nie ma jednak wątpliwości, że to właśnie Hiszpania najmocniej kojarzy się z corridą. Tu nie ma walk nierozstrzygniętych. W takich miastach jak Madryt, Sewilla czy Walencja znajdują się też najsłynniejsze areny zwane plazas de toros (place byków). Walki można jednak podziwiać w każdym mieście, zazwyczaj w dni świąteczne. Przy okazji pojedynków człowieka z bykiem nie można nie wspomnieć o słynnej Pampelunie, w której co roku od 6 do 14 lipca odbywają się słynne encierros - gonitwy byków i ludzi ulicami miasta. Kończą się zwykle śmiercią tych pierwszych i bardzo często ciężkimi obrażeniami drugich. W Hiszpanii próżno by szukać przeciwników walk z bykami. Tu niemal każdy mały chłopiec marzy o tym, by zostać słynnym matadorem. Jednak nie do końca wiadomo, skąd na Półwyspie Apenińskim wzięła się ta licząca już setki lat tradycja. Jedna z teorii głosi, że corridę sprowadzili Arabowie, ale wielu historyków podważa ją, zauważając, że nie istnieje ona w żadnym z państw muzułmańskich. Inne zaś mówią o Kartagińczykach lub Rzymianach. Wiadomo, że kiedyś był to sport ekskluzywny, zarezerwowany dla arystokracji. Legenda głosi, że już w XI wieku sam Cyd, legendarny wojownik, pokonał parę byków. Corrida była nawet przedmiotem sporu pomiędzy hiszpańskim dworem a Watykanem. W XVI wieku król Filip II sprzeciwił się woli papieża Piusa V, który zakazał walk bykówi anulował papieską bullę w tej sprawie. Na arenie występowali królowie Karol V i Filip IV. Gorącym zwolennikiem corridy jest też obecny król Hiszpanii Juan Carlos, który podobnie jak i inni miłośnicy tej rozrywki, często podkreśla, że jest ona wyjątkowym połączeniem choreografii i rzeźby. Rzeźbiarzem w tym przypadku ma być matador, a jego rzeźbą byk i jego powolne konanie. Walka z bykami ma kilka etapów. Najpierw na plaza de toros wpędza się byka, a toreadorzy drażnią go i prowokują do ataków za pomocą capas, czyli żółto-różowych płacht. Gdy ważące tonę zwierzę staje się wściekłe, do akcji ruszają pikadorzy. Są to jeźdźcy na koniach, które obkłada się materacami, by chronić je przed ciosami byków. Koniom usuwa się także struny głosowe, by nie wydawały z siebie odgłosów, gdy zostaną boleśnie uderzone. Pikadorzy zaś mają za zadanie wbić lancę w unerwiony garb tłuszczu na karku byka. Po nich przychodzą piesi banderilleros, którzy starają się wbić w garb zwierzęcia banderilles, czyli krótkie włócznie zdobione czerwonymi wstążkami, które dodatkowo drażnią zwierzę. Właściwie wbita banderilla sprawia, że byk rażony bólem na chwilę zwalnia, co daje czas na uskoczenie przed jego rogami. To wszystko ma na celu jak największe osłabienie byka. Wbite lance powodują osłabienie mięśni grzbietu. Krwawiące zwierzę trzyma łeb nisko i ma ograniczone ruchy. Wtedy nadchodzi czas na głównego bohatera spektaklu, czyli matadora. Gwiazda corridy za pomocą mulety, małego kawałka czerwonego materiału przymocowanego do kijka, myli ruchy byka. Wykonując rozmaite skomplikowane zwroty, musi jednocześnie unikać rogów. Kiedy zwierzę ze zmęczenia przestaje reagować, matador stara się zabić je pierwszym uderzeniem. Musi bezbłędnie trafić szpadą w miejsce na karku niewiele mniejsze od monety. Taki cios przerywa rdzeń kręgowy i zwierze pada natychmiast. Rzadko kiedy jednak udaje się to za pierwszym razem. Jeśli publiczność jest zadowolona, wymachuje chustkami i wiwatuje na cześć matadora. Najgorszym zaś, co może spotkać zabójcę byków, jest powiedzenie o nim, że "zabija wulgarnie". 10-letni Michalito Lagravere Peniche najwyraźniej nie zabija wulgarnie. Ten chłopiec jest najmłodszym matadorem na świecie. Ma na swoim koncie już kilkadziesiąt zabitych byków. Jego pasją, oprócz posyłania na tamten świat tonowych gigantów, jest też kolekcjonowanie ich uszu, które sam po każdej walce odcina udręczonym zwierzętom. - Kiedy stoję koło byka, koncentruję się tylko na tym, by go zabić - z dumą opowiada Michalito. Z chłopca dumni są jego rodzice, którzy przeprowadzili się nawet specjalnie dla niego do Meksyku, bo w Hiszpanii prawo zakazuje zabijania byków osobom poniżej szesnastego roku życia. Walki tego chłopca w Ameryce Południowej przyciągają po kilkadziesiąt tysięcy licznych protestów organizacji ekologicznych i obrońców praw zwierząt walki byków wciąż cieszą się ogromną popularnością. Walka o delegalizację corridy trwa nieprzerwanie od dziesięcioleci. Przeciwnicy całkiem słusznie twierdzą, że walka z bykiem to nic innego jak torturowanie zwierzęcia, które wykrwawia się ku uciesze tłumu. W samej tylko Hiszpanii, według danych organizacji ekologicznych, rocznie zabija się 40 tys. byków. Obrońcy praw zwierząt alarmują też, że zwierzęta, zanim trafią na arenę, przeżywają prawdziwe katusze. Najpierw się je znakuje za pomocą gorącego żelaza i przebija blachą ucho. Od urodzenia przechodzą sadystyczne treningi, które mają sprowokować u nich agresję. Są np. brutalnie bite, a w górny odcinek ogona mają wbijane drewniane kołki.
walka z bykami hiszpania